Follow Us

Serbia szczepi ekspresowo. Pociąg przyspiesza, pasażerów brakuje

Mały, zwykle pomijany w rankingach kraj może okazać się czarnym koniem wyścigu szczepień. Po dość długiej rozgrzewce okazuje się, że Serbia szczepi prawie najszybciej w Europie, a w klasyfikacji światowej – zajmuje wysokie siódme miejsce. Jak to możliwe?

Oficjalny stan na dziś jest taki: liderem szczepień jest Izrael, gdzie co najmniej jedną dawkę otrzymało 57,6 osób na sto. Jeśli chodzi o Europę, numerem jeden pozostaje Wielka Brytania, w której co najmniej jedną dawkę szczepionki otrzymało prawie 14,4 osób na sto. Niewielka, licząca 7 milionów obywateli Serbia jest na siódmym miejscu światowego rankingu i na drugiej pozycji zestawienia europejskiego.

Serbski wskaźnik zaszczepienia co najmniej jedną dawką wynosi dziś 6,4 na sto osób. Dla porównania: wskaźnik Polski to 3,3, wskaźnik niemiecki wynosi 3,0, francuski – 2,3, chiński to 1,7, a rosyjski – zaledwie 0,7.

Jedna Serbia, kilka srok

Skąd to wysokie tempo szczepienia? Serbia jest w tej chwili najprawdopodobniej jedynym krajem na świecie, który ma dostęp do aż trzech szczepionek.

Po pierwsze, Belgrad bierze udział w programie COVAX, w związku z czym może liczyć na przydział preparatu od firmy Pfizer/BioNTech. I – tak jak inne kraje – odczuwa konsekwencje zwolnienia tempa produkcji szczepionki. W efekcie, do końca stycznia do Serbii trafiło niewiele, bo około 20 tysięcy dawek (dokładnej liczby nie ujawniono). Skromne dostawy są jednak realizowane regularnie.

Zamiast – tak jak większość świata – Pfizerem, Serbia szczepi przede wszystkim preparatem z zaprzyjaźnionych Chin. 16 stycznia do Belgradu dostarczono aż milion dawek chińskiej szczepionki, która dziś stanowi podstawę serbskiego programu szczepień przeciwko COVID-19.

Dodatkowo, Serbia korzysta też ze szczepionki rosyjskiej. Pod koniec stycznia do kraju dostarczono 400 tysięcy dawek preparatu Sputnik V, a w lutym i marcu do Serbii dotrzeć mają – łącznie – dwa miliony dawek rosyjskiej szczepionki. Belgrad ma też prowadzić z Moskwą rozmowy na temat rozpoczęcia produkcji Sputnika V w Serbii.

Z oficjalnego stanowiska wynika, że Serbia do tej pory zakontraktowała i częściowo opłaciła zakup prawie 6,5 miliona szczepionek. Oprócz preparatów Pfizer/BioNTech, Sinopharm i Sputnik V, kraj jest też zainteresowany szczepionkami Moderny i firmy AstraZeneca. Na jednej z konferencji prasowych prezydent Aleksandar Vučić poinformował, że Serbia planuje podpisanie umowy trójstronnej z Polską i firmą AstraZeneca na dostawę około 800 tysięcy dawek (dzięki umowie szczepionki miałyby być dostarczane do Belgradu z Warszawy).

Szczepionek nie brakuje. Przynajmniej tych chińskich i – docelowo – rosyjskich. Dostępność preparatów w Serbii jest na tyle dobra, że prezydent Vučić zapowiedział, że kraj podzieli się nimi z sąsiadami (Bośnią i Hercegowiną, Macedonią Północną i Czarnogórą), w których z braku preparatów program szczepień nie ruszył. Prorządowe, serbskie media zareagowały na tę deklarację z entuzjazmem. Prezydenta nazwano nawet „bałkańskim Robin Hoodem” – politykiem sprawnie „załatwiającym” szczepionki w krajach bogatych, a następnie, za ich pomocą, ratującym życia ludzi z biedniejszych krajów regionu bałkańskiego.

Zasoby duże, ale chęci średnie

Zgodnie z pierwotnymi założeniami serbskiego rządu, w pierwszej kolejności szczepieni są pracownicy opieki zdrowotnej i seniorzy, później osoby młodsze, ale z chorobami współistniejącymi, pracownicy kluczowych sektorów (w tym nauczyciele) itd. Powstał też system monitorowania szczepionek (system – jak podkreślił prezydent – najlepszy na świecie). Szczepienia są darmowe i dobrowolne.

Jeśli Serbowie nie zwolnią tempa, do środy zaszczepią pół miliona obywateli. A co później? Do tej pory chęć zaszczepienia się wyraziło 850 tysięcy obywateli, z czego połowa to osoby powyżej 65. roku życia. Ale czy 850 tysięcy w siedmiomilionowym kraju to dużo czy mało?

Najpierw Vučić, dopiero potem ja!

Przedstawiciele serbskiego rządu na każdym kroku zachęcają do szczepień, zapewniając o bezpieczeństwie i skuteczności preparatów. Mimo tego – i mimo że szczepionek jest więcej niż choćby w krajach UE – Serbowie są w temacie szczepień podzieleni. Dlaczego? Powodów jest kilka.

Jednym z nich jest powszechna na Bałkanach wiara w teorie spiskowe. W badaniu przeprowadzonym w październiku ubiegłego roku przez Balkans in Europe Policy Advisory Group pytano obywateli sześciu krajów regionu o zdanie na temat popularnych teorii związanych z epidemią kroronawirusa. Ankietowanych odpowiadali, czy wierzą w to, że wirus został „wymyślony” przez chiński rząd w laboratorium czy w związek między koronawirusem a technologią 5G. Respondentów zapytano też o chęć zaszczepienia się. 41.5 procent ankietowanych Serbów przyznało się do wiary w co najmniej jedną z teorii spiskowych. Niechętnych do szczepień była połowa serbskich respondentów.

Do szczepień zniechęca Serbów też ich chaotyczna organizacja. Co chwilę media obiegają nagrania i zdjęcia długich kolejek czekających do punktów szczepień. Pacjenci często spędzają w nich stłoczeni po kilka godzin. Część z osób ustawiających się w kolejkach nie ma wcześniejszej rezerwacji.

Ponadto, wbrew wcześniejszym zapowiedziom rządu, osoby chętne do szczepień nie mogą wybrać preparatu, który ma zostać im podany. W efekcie większość pacjentów jest szczepionych preparatem, którego jest najwięcej, czyli chińską szczepionką. A to rodzi wątpliwości, czy zaszczepiony nią Serb będzie mógł swobodnie wyjeżdżać do zagranicznej pracy, na wakacje czy w odwiedziny do krewnych. Kwestia wyjazdów jest znacząca, bo serbska diaspora – według różnych szacunków – liczy od ponad 2 do nawet 7 milionów.

Zaufania do chińskiej czy rosyjskiej szczepionki nie buduje też postawa prezydenta. Aleksandar Vučić – z jednej strony – apeluje do obywateli o szczepienie się, a z drugiej – sam spotkania z igłą unika. Pod koniec sierpnia Vučić deklarował, że zaszczepi się pierwszym dostępnym w Serbii preparatem. Gdy pierwsze dawki dotarły do kraju, przed kamerami zaszczepił się nie Vučić, a premier Ana Brnabić i minister zdrowia Zlatibor Lončar. W styczniu prezydent tłumaczył, że był ostatnio nieco chory, więc wspomniany minister zdrowia odradził mu szczepienie. Ostatnio Vučić – jak na Robin Hooda przystało – stwierdził, że jedyną rzeczą, która powstrzymuje go od zaszczepienia się, jest świadomość, że inni obywatele są bardziej zagrożeni śmiercią w wyniku zakażenia koronawirusem, a więc potrzebują swojej dawki bardziej niż on.

Ta ostatnia deklaracja wywołała lawinę komentarzy internautów, którzy cynicznie zapowiadali, że – w trosce o zdrowie prezydenta – przyjmą swoją dawkę dopiero po nim: tak, aby mieć pewność, że Vučić, rezygnując ze szczepionki, nie poświęcił dla nich swojego cennego życia.

 

Foto: TANJUG/ SAVA RADOVANOVIC/bs

NIE KRADNIJ, UDOSTĘPNIAJ!Copyright © Wszelkie prawa zastrzeżone! Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie treści bez zgody autora zabronione

Przygotowanie tego artykułu zajęło nam bardzo dużo czasu. Jeśli Ci się spodobał – jest nam bardzo miło. Udostępnij go w swoich social mediach (możesz to zrobić korzystając z przycisków powyżej) lub kopiując adres URL.

Jeśli chcesz przedrukować (wykorzystać) dłuższy fragment lub całość wpisu – skontaktuj się z nami w celu uzyskania zgody.