Follow Us

(de)Konstrakta: od viralu do eurowizyjnego szału

Niemal do ostatniej sekundy serbskich preselekcji pewne było, że do Turynu pojedzie Sara Jo lub Zorja – wokalistki z gigantycznym zapleczem fanów, turbo bałkańskie, mocno promowane i jeszcze mocniej doinwestowane, jakby skrojone na eurowizyjne potrzeby (o ile o Eurowizji myśli się przez pryzmat stereotypów, i to tych już nieco zwietrzałych).

Walka była zacięta. Sara Jo na scenie wiła się i wyginała, jej propozycja – piosenka „Muškarčina” – zdawała się być murowanym hitem letnich potupajek, a stylówa – od fryzury, przez makijaż, na seksownym wdzianku kończąc – inspirowała lokalne fashionistki, a ich serbskie babcie przyprawiała o migotanie przedsionków. Z kolei diva Zorja – choć na scenie posągowo statyczna – śpiewała tak, że w sercach nawet najtwardszych Wielkich Serbów (i ich babć) budziły się i skrzyły sentymenty.

A jednak! Ku zaskoczeniu niemal wszystkich, a już na pewno Sary Jo i Zroji, wygrała Konstrakta, której występ (zwłaszcza na tle wysokobudżetowych show konkurencji) prezentował się co najmniej ascetycznie, a sama piosenka bardzo odbiegała od tego, co powszechnie uważa się za eurowizyjny standard.

Jak to się mogło spodobać? A spodobało się, bo Konstrakta dostała maksymalną liczbę punktów zarówno w głosowaniu jury, jak i w esemesach wysyłanych przez widzów.

Projekt

Ana Đurić – czyli Konstrakta – nie jest podlotkiem właśnie zaczynającym karierę. To doświadczona, świadoma artystka, przez lwią część kariery scenicznej związana ze stołecznym zespołem Zemlja gruva (z którym zresztą dwukrotnie, acz bez sukcesów, startowała w serbskich preselekcjach eurowizyjnych).

Dopiero w 2019 roku wydała pierwszy solowy singiel („Žvake”), rok później kolejny („Neam šamana”). Obie piosenki cieszyły się przychylnymi recenzjami, ale na szeroką skalę nie chwyciły. A przynajmniej nie od razu. Na pewno jednak pokazały, że Konstrakta nie jest wyrobnikiem siedzącym w stylistycznej próżni i kieszeni firm fonograficznych, że ma wiele do powiedzenia (sama pisze teksty, jest autorką lub współautorką muzyki, odpowiada za koncept teledysków), obserwuje, reaguje i komentuje. Jak choćby we wspomnianym utworze „Neam šamana”, kiedy to Đurić krytycznie nawiązała do wyznania innej serbskiej piosenkarki, Eminy, która zdradziła w mediach, że chętnie korzysta z pomocy szamana Duraka („Najlepszego przyjaciela Gwyneth Paltrow!” – wtórowały Eminie rozemocjonowane serbskie tabloidy).

Konstrakta rozkręcała się powoli. Prawie dwa lata po solowym debiucie w sieci pojawił się ponad dwunastominutowy „Triptih” – trzyczęściowe, tworzące spójną opowieść, konceptualne video do utworów „Nobl”, „In Corpore Sano” i „Mekano”.

* „Nobl” (pol. szlachetny) to refleksja o dorastaniu, starzeniu się (Vieillir, vieillir c’est ça l’avenir, starzenie się to przyszłośc – śpiewa Konstrakta) i wegetacji, o planach i ambicjach, które podmurowane edukacją miały doprowadzić do przełomu (ale nie doprowadziły), o podróżach, które się nie odbyły, przeszłości, która – tak jak Jugosławia – rozpadła się, i o postjugosłowiańskiej przyszłości, która sprowadza się do tkwienia w mieszkaniu z widokiem na współczesną Serbię.

* „In Corpore Sano” (pol. w zdrowym ciele) jest z kolei opowieścią o życiu serbskiej artystki, przed którą stawia się kolejne wyzwania. Artystka musi nie tylko występować i się podobać, musi być też zdrowa, a raczej – na zdrową wyglądać. Przecież nie widać, co dzieje się w głowie, sercu czy trzustce, a jak czegoś nie widać, to nikogo to nie obchodzi. Zwłaszcza systemu, który nie zapewnia dostępu do opieki zdrowotnej (w jednym z wersów Konstrakta wspomina o braku ubezpieczenia – problemie wielu serbskich artystów spoza mainstreamu). „In Corpore Sano” to też zwrócenie uwagi na niebezpieczeństwo, jakie niesie ze sobą podążanie za standardami urodowymi i powszechna tabloidyzacja, sprowadzanie życia do nagłówków.

* Zamykający tryptyk utwór „Mekano” (pol. miękko) to natomiast esej o neoliberalizmie, refleksja o konformistycznej stabilizacji, rodzinnej rutynie, szablonowej powtarzalności, pozornie bezpiecznym nihilizmie, indywidualizmie (zwłaszcza tym pozornym), ale i wzajemnej trosce i higienie psychicznej.

(*Albo i nie, bo Konstrakta powtarza, że nie ma jednej, właściwej interpretacji jej utworów i że każdy powinien patrzeć na nie przez pryzmat własnej wrażliwości; jedyne co, to stanowczo zaprzeczyła, że w „In Corpore Sano”, w wersie o braku ubezpieczenia, nawiązuje do historii kolegi z zespołu, zmarłego na białaczkę Miroslava Ničicia)

Konstrukcja

Ale zanim pojawiły się kolejne interpretacje „Tryptyku”, Konstrakta wystąpiła w pierwszym – przełomowym dla jej kariery – półfinale serbskich preselekcji, do których zresztą zgłosiła się nie z nadzieją na wygraną, ale po to, by promować swój solowy projekt.

4 marca na scenie w Belgradzie Đurić była tak bardzo różna od konkurencji: nie wiła się, nie bujała i nie wypinała, ba, nawet nie stała posągowo. Nie miała też seksownego kostiumu i naoliwionych tancerzy. Zamiast tego zdekonstruowała to, co zwykle przychodzi nam na myśl o eurowizyjnym show. W czasie występu siedziała – cała na biało – śpiewała i kompulsywnie myła dłonie w miednicy z wodą. Chyba nikt do końca nie rozumiał, co tak właściwie stało się na scenie, ale wielu poczuło w trzewiach to dziwne mrowienie. Inni, bo zawsze znajdą się tacy inni, postanowili wydrapać trochę atencji dla siebie i zaczęli show Konstrakty bezrefleksyjnie obśmiewać.

A że o atencję najprościej w internecie, półfinałowy występ – jeszcze w trakcie koncertu – stał się viralem, Konstrakta myjąca dłonie „trendowała” w social mediach – nie tylko w Serbii, ale i w BiH, Chorwacji, Austrii, Szwajcarii, Norwegii i Szwecji, a następnego dnia udostępniali ją internauci z Belgii, Włoch, Francji, Niemiec czy Danii. Zebrała się masa krytyczna – ci, którzy nie rozumieli o czym śpiewa Konstrakta, prosili o tłumaczenie („Czy ona naprawdę wspomina o Meghan Markle?”). Ci tłumaczący zorientowali się, że tekst piosenki jest wielowarstwowy, a kwestie w nim poruszone – choć osadzone w serbskich realiach – zrozumiałe dla Niemca, Szweda czy Włocha. Zwłaszcza w połączeniu ze sceniczną kreacją.

I tak Konstrakta wygrała finał, zdobywając maksymalną liczbę głosów jury i widzów. Ona się zdziwiła, zdziwiły się faworytki konkursu, ale najbardziej zdziwił się serbski internetowy komentariat. „Katastrofa”, „Wstyd”, „Komedia”, „Co to jest?”, „Nikt na nas nie zagłosuje” – pisali serbscy internauci. Albo: „W sumie, czy to ważne? Eurowizja to polityczny konkurs, od początku jest ustawiony, i tak byśmy nie wygrali”.

Dekonstrukcja

Cóż, nie jest odkrywczym stwierdzenie, że część głosów na Eurowizji faktycznie jest z góry rozdzielona, bo niektóre kraje tradycyjnie głosują na siebie wzajemnie (co zabawne, do tych krajów zalicza się też Serbia, która na przestrzeni lat największą liczbą punktów obdarowała Włochy, Rosję i Węgry, a sama najwięcej głosów uzyskała od Macedonii Północnej, Czarnogóry i Słowenii).

W przypadku Konstrakty zaskakujące było jednak to, jak radykalnie zmieniła opinia lokalnych, początkowo nieprzychylnych komentatorów, gdy tylko „In Corpore Sano” zaczęło zbierać pozytywne recenzje ze strony zagranicznych krytyków i popularnych vlogerów eurowizyjnych (a tych jest naprawdę wielu). Wystarczyło, że „Zachód” docenił oryginalną piosenkę i performatywny występ, aby serbscy odbiorcy zmienili zdanie i zaczęli Konstraktę entuzjastycznie wychwalać.

I tym sposobem nie medialne faworytki preselekcji, czyli seksowna Sara Jo i posągowa diva Zorja, ale właśnie konceptualna, stroniąca od skandali, chroniąca prywatność pod artystyczną kreacją Ana Đurić jest dziś w Serbii rewelacją sezonu, a wielowarstwowe, zaangażowane „In Corpore Sano” stało się nieoczekiwanie hitem imprez (w tym potupajek, których uczestnicy chętnie odtwarzają minimalistyczną choreografię z występów na żywo).

Co więcej, Konstrakta w Serbii jest nie tylko dekonstruowana i interpretowana, ale i pożądana: regularnie pojawia się w telewizji i w publikacjach prasowych, przed Wielkanocą spotkała się z patriarchą Porfiriuszem (wręczyła mu misę i dzban – rekwizyty, które wykorzystuje w swoim występie, Porfiriusz odwdzięczył się ikoną-tryptykiem). Đurić wystąpi też wkrótce na największych lokalnych festiwalach, między innymi Exit Festival w Nowym Sadzie i Arsenal Fest w Kragujevcu. Serbskie media informowały nawet, że w Szwecji zaproponowano jej kontrakt płytowy. Tłum szaleje!

I w tym może być problem, bo o ile w trakcie serbskich preselekcji występ Konstrakty budził zdziwienie („O co tu chodzi?”), teraz na usta ciśnie się pytanie: jak długo ten fenomen potrwa? Bo gwiazda Konstrakty rozbłysła niespodziewanie i świeci intensywnie. Ale czy nie zgaśnie tak samo szybko?

Konstrakta!

Cóż, mając w pamięci, jak serbscy odbiorcy okazali się podatni na opinię zagranicznych komentatorów – można by pomyśleć, że wszystko zależy od tego, jak wysoko „In Corpore Sano” uplasuje się w eurowizyjnym wyścigu. Zgodnie z ostatnimi przewidywaniami bukmacherów, Konstrakta bez problemu zakwalifikuje się do wielkiego finału i zajmie w nim (mniej więcej) 10. miejsce (a to, biorąc pod uwagę wysoki poziom tegorocznego konkursu, bardzo dobra lokata). Czy to zadowoli serbskich odbiorców? Trudno przewidzieć.

Bez wątpienia Konstrakta wybije się na tle innych eurowizyjnych piosenek. Hipnotyzujący, śpiewany po serbsku i w języku łacińskim utwór wyróżnia się stylistycznie, występ – czy raczej spektakl – zapada w pamięć i prowokuje do przemyśleń. Đurić zadbała, aby teksty wszystkich utworów wchodzących w skład tryptyku był zrozumiałe dla anglojęzycznych odbiorców (video ma stosowne napisy), wzięła udział w koncertach promujących Eurowizję (i była bardzo dobrze oceniana), udzieliła mnóstwa wywiadów zagranicznym mediom (w których świetnie wypadła), doczekała się opinii rewelacji konkursu i porównań do Mariny Abramović. Czego chcieć więcej?

Zwycięstwa? Artystce będącej tak daleko od mainstreamu mogłoby ono zaszkodzić. Więc może tego, żeby nie podzieliła losu innych fenomenów Eurowizji i nie została tylko viralem czy odkryciem jednego sezonu? Brzmi lepiej, bo wiele wskazuje na to, że Ana Đurić – z wykształcenia architektka – ma jeszcze wiele do powiedzenia i na jednym artystycznym konstrukcie nie skończy.

Więc co? Chyba tradycyjnie – warto Konstrakcie życzyć zdrowia. Oraz powszechnego ubezpieczenia. I może jeszcze włosów tak zdrowych, jak te Meghan Markle.

NIE KRADNIJ, UDOSTĘPNIAJ!Copyright © Wszelkie prawa zastrzeżone! Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie treści bez zgody autora zabronione

Przygotowanie tego artykułu zajęło nam bardzo dużo czasu. Jeśli Ci się spodobał – jest nam bardzo miło. Udostępnij go w swoich social mediach (możesz to zrobić korzystając z przycisków powyżej) lub kopiując adres URL.

Jeśli chcesz przedrukować (wykorzystać) dłuższy fragment lub całość wpisu – skontaktuj się z nami w celu uzyskania zgody.