Follow Us

Protesty w Belgradzie. Dlaczego Serbowie zaatakowali parlament?

Tym razem oddajemy głos naszym przyjaciołom z Belgradu, którzy brali udział w nocnych protestach i razem z tysiącami Serbów szturmowali parlament. Oni najlepiej wytłumaczą, dlaczego doszło do zamieszek i starć z policją.

Anglojęzyczna wersja tego wpisu jest dostępna tutaj: https://naszaserbia.pl/protests-in-belgrade-why-did-serbs-attack-the-parliament/

Z przyczyn – mamy nadzieję – oczywistych zmieniliśmy imiona naszych bohaterów. Aby lepiej zrozumieć aktualną sytuację, na końcu wpisu przypominamy, w jaki sposób Serbia zarządza korona-kryzysem. Dokładne kalendarium wydarzeń od końca lutego do połowy kwietnia znajdziecie w tym wpisie: https://naszaserbia.pl/maly-kraj-wielki-przywodca-ogromny-problem-nie-starczy-cmentarzy-zeby-wszystkich-pochowac/

Co się właściwie stało?

We wtorek (7 lipca) prezydent Aleksandar Vucic zapowiedział przywrócenie w Belgradzie godziny policyjnej (miała obowiązywać od piątku do niedzieli). Decyzja była motywowana „tragiczną” – jak podkreślił Vucic – sytuacją epidemiczną w stolicy.

Niedługo po konferencji prasowej Vucica pod budynkiem Zgromadzenia Narodowego Republiki Serbii zaczęli gromadzić się ludzie. Wstępnie oceniano, że protestujących było około tysiąca, jednak wystarczy rzut okiem na nagrania z wtorkowego wieczoru i nocy, aby przekonać się, że uczestników wydarzenia było wielokrotnie więcej.

Protestujący krzyczeli „Złodzieje!”, „Vucic lecz się!” czy „Rezygnacja!”. Kiedy kilkunastu (lub kilkudziesięciu) osobom udało się wejść do środka budynku Zgromadzenia Narodowego, zainterweniowała policja. Tłum się rozproszył, jednak to nie zakończyło protestu.

 

 

Od początku w mediach społecznościowych pod działania tłumu próbowały „podpiąć się” różne środowiska. Działacze antyszczepionkowi sugerowali, że to masowy protest przeciwników szczepień (w trakcie wspomnianej konferencji Vucic zapowiedział, że przed sezonem jesiennym rząd zaszczepi przeciwko grypie 2 miliony obywateli – medyków, żołnierzy, seniorów, dzieci itd.). Przeciwnicy 5G podawali z kolei, że tłumy protestujące w Belgradzie sprzeciwiają się budowie masztów. Osoby, które nie zgadzają się na przyjmowanie migrantów deklarowały, że manifestacja ma charakter antyimigracyjny itd.

Sądząc po wypowiedziach pojedynczych uczestników protestu, faktycznie, wśród manifestantów byli i antyszczepionkowcy, i przeciwnicy 5G, i przeciwnicy przyjmowania migrantów. Jednak głównym katalizatorem było raczej zbiorowe niezadowolenie z polityki prezydenta Aleksandara Vucica.

Stop dyktatorowi!

W wydarzeniach z wtorku na środę brali udział nasi przyjaciele – Serbowie mieszkający w Belgradzie. Zmieniliśmy ich imiona. Wypowiedzi jedynie przetłumaczyliśmy na język polski, nie ingerując w treść.

Alex: Byłem w środku zamieszek. Poszedłem na protest, bo nie chcę dłużej żyć w kraju terroryzowanym przez Vucica. Po powrocie do domu jeszcze przez kilka godzin czułem, że mam gaz łzawiący w oczach. Teraz jest ok. Dziś też idę.

Iva: Wiem, że to niebezpieczne i nieodpowiedzialne w dobie koronawirusa, bo ludzie są blisko siebie, nie mają maseczek, wielu może zostać rannych i trafić do szpitali, a tam złapać wirusa lub podać go dalej. Ale innego wyjścia nie ma, musimy protestować. Nie chcę, żeby w mieście były zamieszki, nie chcę, żeby mieszkańcy walczyli z policją. Ale Vucic to dyktator, który próbuje zniszczyć Belgrad. On chce zamknięcia Belgradu, i tylko Belgradu. Dlatego, że wcześniej podjął złe decyzje, mówił publicznie, że nie ma żadnego wirusa, że nie trzeba się niczego obawiać. Mówił tak przed wyborami. Nie przejmował się tym, że ryzykuje życiem ludzi, którzy mu uwierzą. Dopiął swego, wygrał wybory, temat wirusa wrócił i teraz chce nas zamknąć jak w więzieniu.

 

 

Alex: W dniu, w którym Vucic znowu wygrał wybory, media rządowe wznowiły propagandę. Znów zaczęły informować, że koronawirus jest groźny. Za wzrost zakażeń oskarżały ludzi. To ludzie, którzy słuchali Vucica mieli być winni tego, że tak wiele osób zmarło na COVID-19. Ludzie byli winni, nie Vucic, który na potrzeby kampanii twierdził, że wirus jest niegroźny.

Vukasin: To wszystko prawda. Przed wyborami temat groźnego koronawirusa w mediach rządowych przestał istnieć. Po wyborach Vucic codziennie jest w telewizji i mówi, że to my wszyscy jesteśmy winni, że jesteśmy źli, że to przez nas ludzie chorują i umierają, a on jest dobrą duszą, która usiłuje wszystko naprawić.

Iva: Vucic zawsze zwala winę na innych. Często mówi, że Serbia to najlepszy kraj w Europie, że mamy najlepszą sytuację itd. A prawda jest taka, że ¾ mieszkańców ledwie udaje się tu przeżyć z miesiąca na miesiąc.

Alex: Wyszliśmy na ulicę, bo mieliśmy tego dość. Początkowo policja nas wspierała, tak się wydawało. Ale potem był gaz, strzały, agresja ze strony policji. Do tego w rządowych mediach nie było ani słowa o tym, co się dzieje w Belgradzie, a przecież na ulicach były tysiące osób. Chyba tylko dwie prywatne stacje telewizyjne nadawały na żywo i informowały o sytuacji. Ale podobno jacyś „hakerzy” próbowali włamać się na strony tych telewizji i uniemożliwić im prowadzenie relacji. Do tego „ktoś” sprawił, że te dwa kanały pokazujące prawdę nagle przestały być dostępne w sieci kablowej.

Vukasin: Vucic zarządził w środę blokadę tras z Nowego Sadu do Belgradu. Wie, że znów będą protesty i nie chce, żeby dołączyli do nas ludzie spoza Belgradu.

Iva: Na dzisiejszej konferencji Vucic wyśmiał protestujących, nazwał nas płaskoziemcami. Mówił, że jesteśmy ultraprawicowymi ekstremistami i że finansują nas obce państwa. On jest chory, nigdy nie wiadomo, co mu strzeli do głowy. Podobno sprowadził do Belgradu dodatkowych policjantów. Boję się, że w ten sposób chce spotęgować chaos.

Alex: Odwołano godzinę policyjną. Sądzę, że to był pomysł Vucica, który liczył, że w ten sposób uda mu się uniknąć protestów. Ale my dzisiaj znów wychodzimy na ulice. Pewnie będzie nas mniej, bo ludzie się przestraszyli tych dodatkowych policjantów i chaosu. Ale my idziemy. Nie chcemy żyć w dyktaturze.

 

Gepostet von Marko Djurica am Dienstag, 7. Juli 2020

 

Antyszczepionkowcy, płaskoziemcy, obce wpływy

W środę Aleksandar Vucic wystąpił na konferencji prasowej, w trakcie której stwierdził, że we wtorek i w nocy z wtorku na środę doszło do aktów brutalnej przemocy ze strony motywowanych politycznie prawicowców i ekstremistów. W działania tych ekstremistów miał być zaangażowany „czynnik zewnętrzny”. Vucic stwierdził, że protest był sterowany przez zewnętrzne siły z regiony bałkańskiego. Zapewniał, że ma na to dowody, ale nie zamierza ich ujawnić w tej chwili (czeka na oficjalny raport serbskich służb).

Vucic podkreślał, że protest i szturm na budynek Zgromadzenia Narodowego nie miały związku z koronawirusem i rządową polityką walki z epidemią.

Wydarzenia z wtorku nazwał najbardziej brutalnymi aktami przemocy w ostatnim czasie. Zaznaczył, że w ciągu minionych ośmiu lat Republika Serbii w pełni szanowała wolność zgromadzeń i wyrażania odmiennych opinii (w 2012 Vucic został pierwszym wicepremierem kraju). Wtorkowy protest nazwał wydarzeniem politycznym: nielegalnym, niezgłoszonym policji, odbywającym się wbrew prawu, zainicjowanym przez prawicowych ekstremistów. Zaznaczył, że policja zareagowała dopiero wtedy, gdy protestujący wdarli się do budynku Zgromadzenia Narodowego. Podkreślał, że funkcjonariusze reagowali tylko na zachowanie agresywnych uczestników wydarzenia, a „porządnych obywateli” zostawiali w spokoju. Mówiąc o protestujących, prezydent Serbii stwierdził, że to była kolejna zorganizowana akcja: „Ci ludzie nie mówili o żadnej koronie – mówili o jakiejś zdradzie, migrantach, sieci 5G i płaskiej Ziemi. Oni już kiedyś zbierali się pod budynkiem Zgromadzenia Narodowego, tylko wcześniej stopień ich agresji nie był tak wysoki”.

Prezydent stwierdził też, że protestujący spowodowali ogromne szkody materialne i pogorszyli reputację Serbii. Podsumował, że w wyniku protestu pięć samochodów policyjnych zostało zniszczonych, a 43 policjantów rannych. Vucic deklarował, że policja zachowywała się wzorcowo. Zapytany o nagranie (publikujemy je poniżej), na którym uwieczniono, jak grupa funkcjonariuszy atakuje mężczyzn siedzących na ławce w parku prezydent stwierdził, że „osoby, które były na ławce, uczestniczyły w ataku na policję”.

 

 

Prezydent Serbii poinformował też, że w ciągu ostatnich 24 godzin odnotowano 357 nowych przypadków zakażeń koronawirusem, 11 pacjentów zmarło, a 118 leczono z wykorzystaniem respiratorów. Z uwagi na wzrost zakażeń zaapelował do mieszkańców Belgradu, aby pozostali w domach.

Vucic zapowiedział także, że sesja Sztabu Kryzysowego odbędzie się w czwartek i że prawdopodobnie godzina policyjna w Belgradzie zostanie odwołana. Zaznaczył, że sprzeciwia się takiemu luzowaniu restrykcji.

 

Gepostet von Marko Djurica am Dienstag, 7. Juli 2020

 

Koronawirus i koronachaos

Pod koniec lutego, gdy świat z niepokojem patrzył na rozwój epidemii, serbski prezydent zorganizował konferencję prasową, której uczestnicy kpili z zagrożenia, nazywając koronawirusa „najśmieszniejszym na świecie” czy namawiając Serbki do wyjazdu do Włoch na zakupy. Narracja nie zmieniła się nawet, gdy 6 marca potwierdzono pierwszy przypadek pacjenta z koronawirusem w Serbii (wtedy i później przedstawiciele władzy często przypominali, że pacjent zero często podróżował do Budapesztu, skąd miał przywlec do kraju wirusa). Prezydent Vucic zapewniał uspokajająco: „Jeśli zanotujemy wzrost zachorowań, będzie to pięć, dziesięć, może dwanaście przypadków. Na pewno nie setki, tak jak we Włoszech”. Vucic gwarantował, że kraj jest dobrze przygotowany, dysponuje wystarczającą liczbą respiratorów, serbska służba zdrowia jest sprawniejsza niż zachodnia, a rząd może liczyć na pomoc ze strony zaprzyjaźnionych Chin.

Jednak już 15 marca Serbia ogłosiła stan wyjątkowy: uszczelniła granice, (wbrew wcześniejszym zapewnieniom) zamknęła szkoły, wprowadziła aż 28-dniową kwarantannę dla osób nowoprzybyłych, ograniczyła transport publiczny, skróciła godziny otwarcia lokali, a do patrolowania okolic szpitali oddelegowała żołnierzy. Liczba potwierdzonych przypadków wynosiła wówczas 48. Vucic już nie bagatelizował zagrożenia, ale twierdził: „Serbia jest na wojnie z niewidzialnym przeciwnikiem”.

Wkrótce prezydent poinformował, że wybory zaplanowane na 26 kwietnia z powodu pandemii odbędą się w innym terminie. Ogłoszone zostały kolejne restrykcje: seniorzy nie mogli opuszczać domów, wprowadzono godzinę policyjną, wojsko przejęło kontrolę nad granicami i obozami dla nielegalnych migrantów. Mimo to bary czy restauracje wciąż były otwarte (skrócono jedynie godziny pracy i ograniczono – teoretycznie – liczbę klientów).

Ostatecznie 20 marca kraj zamknął granice, a przedstawiciele władzy wzrost zachorowań tłumaczyli nieodpowiedzialną postawą Serbów na stałe przebywających na emigracji i którzy (już jako chorzy) wracają do domów, bo – jak podkreślała władza – wiedzą, że w kraju są lepsze warunki do leczenia niż na Zachodzie. Prezydent stwierdził nawet, że wraz z rządem popełnił tylko jeden błąd jeśli chodzi o walkę z koronawirusem, a mianowicie zezwolił Serbom z zagranicy na przyjazd do kraju: „Pokazaliśmy, jak duża jest Serbia i jak wielkie ma serce, a teraz zapłacimy za to wysoką cenę”.

Panował informacyjny chaos. Prezydent Vucic raz oskarżał i ganił obywateli, raz zapewniał, że Serbia jest świetnie przygotowana do kryzysu i że wkrótce rozpocznie masowe testy na obecność koronawirusa. Jego słowa co chwilę prostował doświadczony epidemiolog Predrag Kon, który tłumaczył, że kraj nie dysponuje wystarczającymi środkami, aby takie masowe testy przeprowadzić (65-letni Kon wielokrotnie potem podważał publicznie optymistyczne deklaracje przedstawicieli rządu, podkreślając przy tym, że sam jest u kresu kariery i może pozwolić sobie na to, by nie wypowiadać się w zgodzie z dominującą linią polityczną).

W sieci zaczęły pojawiać się dramatyczne nagrania i relacje z przepełnionych szpitali. Pracownicy służby zdrowia coraz głośniej mówili o tym, że w szpitalach brakuje podstawowych środków zabezpieczających. Sugerowali, że testy z Chin są zawodne, a podawane przez rząd dane dotyczące liczby chorych i zmarłych na COVID-19 zaniżone. Dziennikarka, która opisała złą sytuację w jednym ze szpitali w Wojwodinie została zatrzymana przez policję. W odpowiedzi na kolejne, stojące w sprzeczności z oficjalną narracją publikacje 1 kwietnia ustanowiony został dekret, na mocy którego o sytuacji epidemicznej w kraju mogli informować jedynie członkowie rządowego sztabu kryzysowego (miało to zapobiec szerzeniu się „fake newsów”). Po protestach i zaangażowaniu w sprawę organizacji międzynarodowych dekret został uchylony.

Z powodu braku dyscypliny społecznej na czas Wielkanocy ogłoszona została kilkudniowa godzina policyjna. W drugiej połowie kwietnia władza przekazała, że z wyjątkiem nielicznych hot-spotów sytuacja epidemiczna w kraju jest pod kontrolą. Pojawiły się jednak głosy, że surowe restrykcje zostaną zniesione dopiero wtedy, gdy dzienna liczba nowych przypadków zachorowań wyniesie zero.

Mimo rosnącej liczby zakażeń, restrykcje były stopniowo luzowane, a już 21 maja, na miesiąc przed przesuniętymi wyborami, rząd podjął decyzję o całkowitym otwarciu granic. Wystartowała kampania, a Serbia wróciła do życia jak sprzed epidemii. Symbolem normalizacji był czerwcowy, półfinałowy mecz Pucharu Serbii (Czerwonej Gwiazdy i Partizana), który oglądało (według różnych źródeł) od 20 do nawet 30 tysięcy fanów.

Niektórzy cieszyli się z powrotu do normalności, inni – z uwagi na ogólne rozluźnienie – zachowywali jeszcze surowszy reżim sanitarny, jeszcze inni zwracali uwagę, że rząd nie informuje już regularnie o nowych przypadkach zachorowań.

Po wyborach z 21 czerwca (wygranych przez partię Aleksandara Vucica), temat koronawirusa wrócił do mediów rządowych (w nielicznych mediach niezależnych i w social mediach wciąż alarmowano o złej sytuacji epidemicznej i problemach szpitali). 3 lipca Vucic przyznał, że sytuacja w kraju jest zła, a w Belgradzie, w którym odnotowuje się ponad 80 procent nowych zakażeń, wręcz krytyczna. Vucic zapowiedział restrykcje (ograniczenie działalności stołecznych barów i klubów w nocy, kary za brak maseczek itd.) i stwierdził, że gdyby to od niego zależało, to „zamknąłby Belgrad i wprowadził godzinę policyjną”.

Cztery dni później, w trakcie wtorkowej (7 lipca) konferencji prezydent Aleksandar Vucic ogłosił, że od piątku do niedzieli w Belgradzie obowiązywać będzie godzina policyjna (czyli, jak to ujął, „zakaz wychodzenia”). Po konferencji ludzie wyszli na ulicę i zaczęli szturmować budynek Zgromadzenia Narodowego Republiki Serbii w Belgradzie.

Anglojęzyczna wersja tego wpisu jest dostępna tutaj: https://naszaserbia.pl/protests-in-belgrade-why-did-serbs-attack-the-parliament/

 

‼️‼️‼️‼️‼️️LIVE LIVE LIVE‼️‼️‼️‼️‼️‼W Belgradzie trwa co najmniej kilkutysięczny protest przed budynkiem Zgromadzenia…

Gepostet von Nasza Serbia am Dienstag, 7. Juli 2020

NIE KRADNIJ, UDOSTĘPNIAJ!Copyright © Wszelkie prawa zastrzeżone! Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie treści bez zgody autora zabronione

Przygotowanie tego artykułu zajęło nam bardzo dużo czasu. Jeśli Ci się spodobał – jest nam bardzo miło. Udostępnij go w swoich social mediach (możesz to zrobić korzystając z przycisków powyżej) lub kopiując adres URL.

Jeśli chcesz przedrukować (wykorzystać) dłuższy fragment lub całość wpisu – skontaktuj się z nami w celu uzyskania zgody.