Follow Us

Gastro-shopping: czego NIE kupować w serbskim sklepie?

Powiedziało się A, trzeba powiedzie B. A raczej: BEEE! Oto nasz subiektywny ranking serbskich produktów, które sugerujemy omijać szerokim łukiem w trakcie gastro-shoppingu.

Czy to na dłuższych wakacjach, czy na krótkich zagranicznych wypadach staramy się kupować przede wszystkim lokalne produkty. Zależy nam na jak najlepszym poznaniu i zrozumieniu kraju, w którym jesteśmy, a w końcu kuchnia (a więc i gastro-zakupy) to integralna część szeroko rozumianej kultury i lokalnej tożsamości.

O tym, jakie – naszym zdaniem – lokalne produkty warto w serbskim sklepie (i pekarze) kupić, pisaliśmy tutaj: https://naszaserbia.pl/gastro-shopping-co-z-serbii-przywiezc-do-polski/

Tym razem przedstawiamy wam równie subiektywną listę miejscowych smaczków i smaków, które nie spełniły naszych oczekiwań, rozczarowały nas i które – jak podpowiadają nam nasze gastro-sumienia – lepiej w serbskim sklepie omijać szerokim łukiem.

Przy (prawie) każdym produkcie podajemy orientacyjną cenę (w RSD i PLN). Przy przeliczaniu waluty, ceny zaokrąglamy na korzyść złotówki (w ten sposób 100 RSD to 4 zł).

No nie pykło! Gastro-wpadki, won z mojej (zakupowej) siatki!

Dijamant – sosy (majonez, keczup, musztarda…)

Jeśli co najmniej dwa razy do roku – obowiązkowo w Boże Narodzenie i Wielkanoc – bierzecie udział w narodowej dyskusji o wyższości majonezu Kieleckiego nad Dekoracyjnym (lub vice versa) to… spokojnie, wizyta w Serbii tylko umocni was w przekonaniu, że wasz ulubiony dotąd majonez naprawdę jest tym najlepszym (Adam podkreśla: „KIELECKI RZĄDZI!”).

O ile w Ajvar firma Dijamant potrafi, o tyle w majonezy, musztardy, keczupy i inne sosy już nie bardzo. Wszystkie te mazie wylewające się z torebki są rzadkie, niezbyt aromatyczne, mocno chemiczne, siakieś takie mdłe. Wersje smakowe też wypadają gorzej niż średnio. Chociaż, to ciekawostka dla gastronomicznych saperów, majonez bekonowy smakuje intrygująco, jak zblendowane z jogurtem chipsy Peppies.

Nie jest dobrze. To samo zresztą tyczy się równie popularnych sosów produkowanych przez Polimark (siedziba w Belgradzie) czy wszędobylską w Serbii (ale i np. w Austrii), szwajcarską markę Thomy. No d… nie urywają, a majonezowych czy keczupowych purystów czytających składy i sprawdzających poziom pomidora w pomidorze kontakt z nimi może doprowadzić do apopleksji. Innymi słowy: nie polecamy. A jak kupujemy majonez czy keczup w serbskim sklepie, rozglądamy się za „światowymi” markami. Jest to trudne, bo Dijamant, Polimark i Thomy zdominowały rynek, ale przy sprzyjających wiatrach i kwadransie spędzonym na gapieniu się na półki uda się znaleźć jakiegoś (od bidy) Heinza.

Cena? Za serbskie majonezy, keczupy, musztardy i inne sosy zapłacicie od 20 RSD/niespełna 1 zł (za produkt w małej torebce). Cóż, cena idzie w parze z jakością.

Eurocrem Takovo (prosimy do nas nie strzelać!)

Bałkańska odpowiedź na Nutellę. Dwukolorowy krem (ciemna część ma smak kakaowo-orzechowy, jasna – mleczny) jest produkowany pod szyldem Eurocrem przez serbską firmę Takovo od lat 70. ubiegłego wieku. W 2012 roku Takovo wyprodukowało 11 tysięcy TON (!!!) tego mazidła, z czego połowa poleciała na eksport do USA, Europy Zachodniej i krajów byłej Jugosławii, a połowa wylądowała na półkach serbskich sklepów.

Jeśli uznać, że wspomniana Nutella to dietetyczne przedpiekle, Eurocrem będzie smarem, którym diabeł naciera swoje widły. Serbskie mazidło jest jeszcze słodsze, jeszcze bardziej zamulające i chemiczne. A do tego wszędobylskie i – jak na gastronomiczne wcielenie zła przystało – zmiennokształtne.

Eurocrem kupicie w słoiczkach o różnej gramaturze, kilogramowych (sic!) wiaderkach i mniejszych lub większych opakowaniach plastikowych. Do tego są jeszcze eurocremowe batoniki, eurowafelki, ciasteczka, deserki… I nawet, jeśli bardzo, ale to bardzo będziecie unikać spotkania z tym słodkim mazidłem, prędzej czy później ktoś zaproponuje wam palačinki (domowe, więc głupio będzie odmówić) posmarowane… a jakże, Eurocremem.

Cena: kilogramowe wiaderko Eurocremu w promocji kupicie już za około 500 RSD (20 zł), eurocremowe batoniki (Eurocrem Blok) za niespełna 100 RSD (4 zł).

Ps. Dla czytających etykiety: zawartość kakao o obniżonej zawartości tłuszczu to 4 procent, a orzechów laskowych aż 3 procent… 😉

Ogórki konserwowe

Tak jak w przypadku sosów Dijamant, tak i oferowane pod lokalnymi markami ogórki konserwowe rozczarowują. Są po prostu mało konserwowe, nie tak intensywne w smaku, jak rodzime, polskie korniszony.

A dlaczego tak? Cóż, co kraj to obyczaj, a w tej części świata za ogórki konserwowe robią inne warzywa, na przykład świetna papryka dostępna w pierdyliardzie wersji. Dlatego, jak jesteśmy w Serbii i mamy ochotę na ogórka w occie, szukamy pikli „globalnych” firm. Ewentualnie, zamiast korniszona, na kanapkę kładziemy wspomnianą paprykę.

Cena? Oprócz rozczarowującego smaku to kolejny minus. Jak widzicie na zdjęciu wyżej ogórki konserwowe w Serbii są sporo droższe niż w Polsce. Najtańsze, jakie znalazłam w Idei kosztują w promocji około 140 RSD (5,5 zł).

Plazma – ciasteczka takie, jak wszystkie

Plazma to ciasteczka produkowane od 1967 roku (wtedy w mieście Požarevac powstała firma Bambi), które „zajmują specjalne miejsce w sercach konsumentów” (tak przynajmniej przekonuje producent). Skąd taka nazwa? Plazma po serbsku znaczy dokładnie to, co po polsku. Ale w przypadku ciasteczek nie chodziło ani o zjonizowaną materię, ani o osocze. Inspiracją były Włochy, gdzie od początku XX wieku wytwarza się Plasmon Biscuits – biszkopty z dodatkiem mleka w proszku i/lub serwatki w proszku. Swoją popularność w Italii zawdzięczają mocnej kampanii reklamowej, w której przekonywano, że ciasteczka – mimo że w największej mierze składają się z mąki pszennej i cukru – są super zdrowe dla dzieci (bo wiecie, jest w nich też mleko w proszku/białko serwatkowe). Doszło do tego, że włoskie ciasteczka były polecane jako lek na różne dolegliwości (trochę jak z Coca-colą reklamowaną na przełomie XIX i XX wieku jako napój wartościowy, który pobudza umysł i koi dolegliwości nerwowe).

A wracając do Plazmy. To nic innego jak przeciętne, podłużne i wyjątkowo twarde (tak twarde, że ma się wrażenie, że ich produkcję wspiera lobby protetyczne) ciasteczka, które – jako rzecze archiwalny opis jednej z aukcji z Allegro – „łączą w sobie wspaniały smak herbatników oraz wszystko to co jest Ci potrzebne do prawidłowego funkcjonowania organizmu” (pisownia oryginalna; autorzy opisu nie omieszkali wspomnieć, że ciastka są jugosłowiańskie  i że zawierają kwas foliowy, witaminy C i E, witaminy z grupy B, żelazo i fosfor, he he he).

Na sucho trudno je zjeść (acz są tacy, którzy Plazmę chrupią zaciekle). Ciasteczka są za to namiętnie dodawane do lodów, szejków, koktajli, ciast i – ogólnie – wszelkiej maści deserów. Taki sposób przetworzenia Plazmy jest bliższy naszym żołądkom, ale stwierdzanie, że za „plazma šejkami” przepadamy jest zdecydowanie nadużyciem semantycznym.

Tak czy inaczej, Plazmę – czy to całe ciasteczka, czy to w wersji smakowej, czy dietetycznej, czy jako rozdrobnione na mączkę gotową do dodania do lodów czy ciasta – kupicie w Serbii wszędzie (WSZĘDZIE!). Mała paczka (120-150 g) kosztuje około 100 RSD (4 zł).

Poli, czyli wszędobylska kurczakowizna

Poli jest tak kultowe, że ma swoje muzeum. Wirtualne, ale jednak.

Z wycieczki w przeszłość (czytaj: szperając w zbiorach internetowego panoptikum nazywanego dla niepoznaki stroną oficjalną produktu) dowiadujemy się, że pierwsza kiełbasa drobiowa produkowana przez Perutnina Ptuj zjechała z taśmy w 1974 roku. Wytwarzane jest toto w Słowenii, eksportowane do Serbii, Bośni i Hercegowiny, Chorwacji i bóbr wie gdzie jeszcze.

Poli – bo o tym specyfiku mowa – to po prostu parzona kiełba z kurczaka (aka kobasica). Taka grubsza parówka. Dostępna w każdym serbskim sklepie spożywczym w wersji full size, mini, zwykłej, serowej, light itd.

Nic specjalnego. A jednak zwracamy uwagę na Poli, bo fenomenem jest dla nas popularność tego produktu. Trudno z stwierdzić, z czego to wynika – czy bardziej z taniości, czy raczej ze śmiałego i agresywnego marketingu marki? Wszędobylskość Poli dziwi tym bardziej, że Serbia słynie ze świetnych dojrzewających wędlin i kiełbas wędzonych na zimno. Tyle tylko, że dojrzewające wędliny i kiełbasy wędzone na zimno są drogie, a Poli… Poli kosztuje średnio 150 RSD/6 zł za parówę 220 g.

Tuńczyk w puszce

Nie wspominalibyśmy tuńczyku w puszcze, gdyby nie to, że temat ten regularnie pojawia się na forach dla ekspatów mieszkających w Serbii. Większość (jeśli nie wszyscy) zabierający głos przestrzegają przed tuńczykami w puszce dostępnymi pod lokalnymi (ogólnie – bałkańskimi) markami. Jako że lubimy żyć na krawędzi i od czasu do czasu wkładać kij w szprychy machiny powszechnie nazywanej układem trawiennym, przetestowaliśmy kilka takich lokalnych tuńczyków. O bobrze… To było złe, nawet bardzo. Tak złe, że powrót do tych wspomnień wywołuje drgawki.

Dlatego nie podamy ani ceny, ani nazw, tylko poradzimy z głębi serc i żołądków: nie jedzcie lokalnych tuńczyków w puszce (pizzę z sałatą tuńczykową w Bucko też zresztą omijajcie). Jak już macie ogromną ochotę na taką rybę – wydajcie milion monet na potwornie drogiego tuńczyka produkowanego przez jakiegoś globalnego giganta (ten z Rio kosztuje 350-500 i więcej RSD, czyli 14-20 zł za puszkę).

Ale żeby nie było tak źle – zauważcie, że lista produktów, których testowanie na sobie (a tym bardziej na zwierzętach) odradzamy jest krótka. O wiele dłuższa jest lista serbskich przysmaków, które polecamy: https://naszaserbia.pl/gastro-shopping-co-z-serbii-przywiezc-do-polski/ 😉

Przede wszystkim zachęcamy do tego, abyście zawsze, przy okazji każdej podróży, otwierali się na gastro-nowości i testowali regionalne smaki i smaczki. Jeśli chodzi o Serbię, to jest spora szansa, że wszystko (a przynajmniej większość) będzie wam smakować. A nawet jak wam coś nie podejdzie, zapijecie to rakiją, która pozwoli szybko zapomnieć o kulinarnym rozczarowaniu.

Ps. Zdjęcia produktów pochodzą ze strony sieci Idea. Markety tej sieci nie są najtańsze, ale produkty w sklepie online są ładnie prezentowane, a ceny – czytelne. Stąd wybór padł na Ideę. 😉

A właśnie, ceny! Jeśli chcecie wiedzieć, ile kosztują podstawowe (i nie tylko) produkty spożywcze w serbskich sklepach i jaka sieć jest najtańsza, zajrzyjcie o tutaj: https://naszaserbia.pl/aktualne-ceny-w-serbii-2021-ile-kosztuje-jedzenie-ile-papierosy-i-alkohol-informacje-o-sklepach/

NIE KRADNIJ, UDOSTĘPNIAJ!Copyright © Wszelkie prawa zastrzeżone! Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie treści bez zgody autora zabronione

Przygotowanie tego artykułu zajęło nam bardzo dużo czasu. Jeśli Ci się spodobał – jest nam bardzo miło. Udostępnij go w swoich social mediach (możesz to zrobić korzystając z przycisków powyżej) lub kopiując adres URL.

Jeśli chcesz przedrukować (wykorzystać) dłuższy fragment lub całość wpisu – skontaktuj się z nami w celu uzyskania zgody.